Bistro makaronowe Maccheroni

Kolejnym punktem, który pojawił się na naszej kulinarnej mapie Gdańska jest malutka knajpka na Zaspie, mieszcząca się pod adresem Żwirki i Wigury 4a/15 w pobliżu centrum handlowego ETC. Jest to włoskie bistro makaronowe Maccheroni; zainteresowani mogą zajrzeć na jego stronkę na Facebooku.

Jest to niewielkie, ale przytulne miejsce, które otworzone zostało niecały rok temu przez pana Ryszarda Ćwięka. I trzeba przyznać, że sam właściciel wraz ze swoimi daniami jest najlepszą reklamą tego lokalu. Jest bardzo otwarty na swoich klientów i chętnie z nimi rozmawia. Kilkanaście lat mieszkał w Rzymie, stąd wzięła się jego pasja i umiejętność przygotowywania tradycyjnego włoskiego jedzenia.

Oprócz makaronów, lokal serwuje zupy, włoskie kawy oraz wino. Co ciekawe, jest to wino „z kija”, według mojej wiedzy, na chwilę obecną jedyne nalewane tym sposobem w całym Gdańsku. Możemy się tam uraczyć również włoskimi ziołowymi napojami, pełniącymi funkcję bezalkoholowego aperitifu. To co jest godne podkreślenia – wszystkie dania są przygotowywane na bieżąco ze świeżych składników, na oczach klienta, przez samego właściciela. Widać, że pan Ryszard przywiązuje dużą wagę do tego, aby danie było apetyczne i aromatyczne, nie szczędzi świeżutkiej pietruszki i bazylii na wykończenie dania. Nasz posiłek może zostać przygotowany, zależnie od naszego wyboru, na makaronie spaghetti lub penne, przed samym podaniem zaś zostanie solidnie oprószony parmezanem i świeżymi ziołami. Makarony możemy wybrać w wersji małej (330g) lub dużej (480g), również w zestawie z zupą. Warto wspomnieć jeszcze, że pan Ryszard spaghetti carbonara przygotowuje tylko i wyłącznie w wersji tradycyjnej, niezwierającej śmietany.

Zupy serwowane w lokalu są „zupami dnia”; codziennie możemy się uraczyć tam inną świeżo przygotowaną. Mieliśmy już przyjemność skosztować tam zupy fasolowej, z cieciorki, minestrone – wszystkie zupy są bardzo treściwe, solidnie naszpikowane warzywami, dobrze przyprawione, z posmakiem oliwy. Ale zupa, która zasługuje na szczególną uwagę to zupa pomidorowa – jest bardzo gęsta, ale mimo wszystko nie jest to zupa-krem. Zawiera w sobie bardzo drobne kawalątki warzyw (ziemniaki, marchew, seler) oraz mnóstwo aromatycznych przypraw. Jeśli chcecie spróbować pomidorówki innej od tych, które jadaliście do tej pory, koniecznie musicie spróbować tej będącej dziełem pana Ryszarda!

Poniżej opisy kilku dań, które mieliśmy przejemność probować w ciągu naszych ostatnich kilku wizyt:

DominikCon i gamberetti – pierwsze danie, jakiego spróbowałem w Maccheroni. Oprócz gotowanych krewetek, w daniu znalazło się sporo świeżo siekanej cukinii, nuta smażonego czosnku zaś była delikatna i świetnie kontrowała pozostałe smaki, jednocześnie nie narzucając się.

Salsiccia al pomodoro – to z kolei treściwe danie, zawierające czerwoną włoską kiełbasę, mocno przypominającą w smaku hiszpańskie chorizo. Wraz z pomidorem, oliwkami i obfitą warstwą parmezanu, stanowiło bardzo „męskie” danie, smaczne, bezpośrednie, sycące.

Ragu bolognese – tu niby wiele nie da się wymyślić, bo spaghetti bolognese to wręcz sztandarowe danie, obok pizzy, w każdej rozmowie o włoskim jedzeniu. Ale mimo wszystko pan Ryszard mnie zaskoczył, sos bowiem przygotowuje własnoręcznie (jak nam wyjaśnił, sos boloński jest jedynym, który przygotowuje z wyprzedzeniem, gdyż jego gotowanie trwa kilka godzin), a oprócz mielonego mięsa znajdziemy w nim spore kawałki pomidorów i aromatyczne zioła. Jedna z najlepszych wersji, jakie miałem okazję próbować.

Amatriciana – danie to serwowane jest zwykle z boczkiem, ale mnie akurat udało się trafić na moment, kiedy pan Ryszard dysponował guanciale, czyli dość tłustym mięsem ze świńskiego policzka, które to teoretycznie powinno znaleźć się w amatriciana. Skorzystałem z okazji i poprosiłem o wersję pół na pół, z boczkiem i guanciale. Trzeba przyznać, że struktura mięsa była średnio apetyczna dla polskiego konsumenta, przypominała bowiem słoninę, jednak jej wędzony posmak był zaskakująco przyjemny. Następnym razem pewnie pójdę na całość i zamówię wersję zawierającą 100% guanciale.

Carbonara – nietypowa wersja carbonara w wykonaniu pana Ryszarda nie zawiera śmietany, jak już wyżej wspomniała Marta. Za to podsmażone żółtko i delikatna nuta smażonego czosnku wspaniale się komponują z lekko zeskwarzonym boczkiem, a w moim przypadku guanciale. Palce lizać! O ile normalnie nie jadam tego dania, o tyle w Maccheroni z pewnością je jeszcze zamówię.

Pomodoro e basilico – a to z kolei najprostsze chyba danie makaronowe, jakie jada się na co dzień we Włoszech. Sos pomidorowy i dużo świeżo posiekanej bazylii, pod kołderką z parmezanu to potrawa łatwa w przygotowaniu, a jednocześnie smaczna i sycąca.

Oprócz pomodoro e basilico ja z kolei kosztowałam:

Pollo alle erbe – zgodnie z menu miało być to danie składające się z kurczaka, ziół, suszonych pomidorow, ewentualnie śmietany; ja dostałam customową wersję z niewielką iloscią suszonych pomidorów, za to dorzucono do niego kilka różyczek brokuła. Danie było bardzo smaczne, dzięki śmietanie bardzo delikatne (czyli tak jak lubię), brokuły zaś były przyrządzone al dente, dzięki czemu stanowiły fajny kontrast dla miękkiego makaronu.

Prosciutto cotto e piselli – bardzo delikatnie danie, jak zresztą chyba wszystkie z sosami śmietanowymi. Danie, oprócz makaronu, zawierało centymetrowe kwadraciki gotowanej szynki oraz podsmażany świeży (znaczy się mrożony) groszek. Gryzie mnie ciekawość, jak smakowałoby w wersji z groszkiem konserwowym.

Gnocchi – to ziemniaczane kluski, których u pana Ryszarda możemy spróbować w dwóch wersjach: alla sorrentina, czyli w sosie pomidorowym z mozzarellą lub w wersji con gorgonzola – z serem gorgonzola w sosie śmietanowym. Muszę przyznać, że druga opcja, przygotowywana w wersji customowej z dodatkiem kurczaka to chyba moje ulubione danie w tejże knajpce.

I tym razem to ja zdradzę swoją tajemnicę, jak Dominik w przypadku zup-kremów. Nie przepadam za makaronem i jem go rzadko (najczęściej w zupie, ewentualnie od wielkiego dzwonu robię makaron ze szpinakiem). Ziemniaki ubóstwiam, ryż lubię, zaś makaron i kaszę (no dobra… kuskus) jem, gdy muszę. Ale trzeba przyznać, że zwłaszcza w tym łagodnym wydaniu ze śmietaną, w którym mi go w Maccheroni zaserwowano, makaron bardzo mi smakuje i wracam myślami do niego nader często; szczerze mówiąc ostatnio wyjątkowo często kombinujemy, kiedy by tu odpuścić sobie gotowanie w domu i wybrać się do pana Ryszarda na kolejną porcję. Wy również tam wpadnijcie, by rozsmakować się w tradycyjnej włoskiej kuchni.