Swego czasu, jeszcze za czasów studenckich, wywiało mnie na parę tygodni do Anglii. Musiałem dorobić, a skorzystanie ze świeżo otwartych granic Unii Europejskiej było bardzo atrakcyjną alternatywą dla nieciekawie płatnych posad oferowanych studentom w Polsce. Tak się złożyło, że trafiłem do włoskiej restauracji.
O samej pracy opowiadał nie będę, bo to raczej historia do opowiadania kolegom przy piwie, a nie temat na bloga. Robota jednak z kulinariami wspólnego miała o tyle dużo, że oprócz zmywania naczyń, moje zadania zawierały też przygotowywanie sałatek, przystawek i deserów. Opowiem o jednym ze specjałów, które nauczyłem się przygotowywać.
Mozzarella caprese, bo o tej sałatce mowa, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych dań kuchni neapolitańskiej. Jej nazwa pochodzi od wyspy Capri. Serwowana jest w charakterze przystawki, a jej składniki dobrane zostały tak, by odwzorowywać kolory flagi Włoch: biała mozzarella, czerwony pomidor i zielona bazylia. Ciekawy jest fakt, że to nie jedyne tak patriotyczne danie. Dokładnie tak samo jest w przypadku pizzy margherita. W restauracji, w której pracowałem, podawano też deser o nazwie copa Italia, składający się z gałek lodów śmietankowych, truskawkowych i miętowych. Przypuszczam jednak, że w tym ostatnim przypadku deser był wymysłem właścicieli przybytku, a nie włoskim importem.
Wróćmy jednak do naszej sałatki. Jej składniki są bardzo proste: mozzarella, pomidor, bazylia i oliwa z oliwek. Ja w pracy przygotowywałem wariację na temat tego składu, bez użycia bazylii i oliwy, za to dodając nieco sałaty lodowej z ogórkiem oraz czarne oliwki, a całość przyprószając suszoną pietruszką. Z połączenia tradycyjnego przepisu i tej nieszablonowej wariacji powstał mój własny sposób na pyszną mozzarella caprese.
Składniki na jedną porcję:
- odrobina sałaty lodowej
- czarne oliwki
- duży pomidor (ewentualnie dwa małe)
- kulka sera mozzarella
- sól, świeżo mielony pieprz
- oliwa z oliwek
- świeża pietruszka
- świeża bazylia
Zaczynamy od pokrojenia sałaty lodowej w cienkie paski. Nie bójmy się przy tym używać noża – historie o sałacie tracącej witaminy po kontakcie z nożem to legenda miejska (utlenianie się krawędzi przecięcia to już inna bajka, ale nie dzieje się to wystarczająco szybko, żeby się tym martwić, a poza tym dotyczy to bardziej sałaty masłowej niż lodowej). Następnie kroimy mozzarellę w plasterki – z jednej kulki powinno wyjść około dziesięciu plasterków. Pomidory również kroimy na plastry – potrzebujemy ich tyle, ile plasterków sera.
Sałatę kładziemy po jednej stronie talerza. Jeśli ktoś lubi dodatki, to można na nią położyć jeszcze parę plasterków ogórka (koniecznie ze skórką!) i/lub pokrojoną w kostkę kolorową paprykę. Plasterki mozzarelli i pomidora układamy na przemian po drugiej stronie talerza. Pozostałe miejsce zapełniamy czarnymi oliwkami.
Myjemy kilka liści bazylii i wkładamy je pomiędzy ser i pomidora. Pietruszkę siekamy i przyozdabiamy nią całe danie. Następnie całość obsypujemy świeżo mielonym kolorowym pieprzem i skrapiamy oliwą z oliwek z pierwszego tłoczenia (extra vergine). Smacznego!