Trzecie podejście do sous-vide dla oszczędnych. Tym razem jagnięcina. Rozwijamy się powoli, poprzednio kupiłem mięso już zafoliowane, tym razem nie – musiałem więc dokupić torebki strunowe. Obawiałem się trochę procesu usuwania powietrza z torebki, ale poszło to dużo łatwiej niż przypuszczałem. Wystarczy powoli zanurzać torebkę w wodzie, powietrze ucieka samo. Okazało się zresztą, że jeśli zostanie go trochę, to nic się nie stanie, zbierze się ono w górnej części torebki, która w idealnym przypadku będzie jak spławik pływać w wodzie.
Dużą zaletą samodzielnego „torebkowania” jest możliwość przyprawienia mięsa przed gotowaniem. Dodałem trochę oleju, który ułatwił usuwanie powietrza, soli z jałowcem i rozmarynu. Był naprawdę wyczuwalny w gotowej potrawie, choć można go dodać znacznie więcej.
Pisałem, że jeśli zostawimy trochę powietrza to kawałki mięsa będą pływać jak spławiki w wodzie. W praktyce takie wyważenie nie jest łatwe. Większość torebek tonie, przylegając płasko do dna lub do jednej ścianek, co może powodować, że mięso nie osiągnie wymaganej temperatury. Można je co pewien czas „przemieszać”, ale odkrywanie pokrywy to spadek temperatury wody… Co gorsza jakoś nie byłem pewien, że torebki są szczelne. Wpadłem więc na pomysł „powieszenia” ich na druciku jubilerskim. Ponieważ mają one z grubsza gęstość wody, rolą drucika jest utrzymanie ich w pozycji pionowej, we w miarę równych odstępach od siebie. Szew torebki znajduje się nad wodą, nawet jeśli jest niedomknięty nic się strasznego nie stanie.
Całą operację przeprowadzaliśmy w łazience, nie w kuchni, stąd te kafelki. Tak wygląda jagnięcina po ugotowaniu.
A tak po podsmażeniu na patelni. Ta ostatnia czynność nie jest zbyt prosta: trzeba mieć naprawdę bardzo mocno rozgrzaną patelnię i dobrze osuszone mięso, że się szybko przyrumieniło (i nie przesmażyło zanadto).
Co do jagnięciny? Pinot noir Aigle Noir 2010 z regionu Limoux od znanego producenta, którego wyroby można spotkać choćby na wielu lotniskach Europy, Gerarda Bertranda. Kupione w Marksie & Spencerze, nie pamiętam za ile, ale strzelam w okolice 45-55 zł (na promocji). W M&S jest sporo podobnych win „easy drinking”. W tym przypadku to komplement. Naprawdę przyjemny, owocowy pinot, gładziutki jak pupcia niemowlęcia z lekką tylko wysypką, beż żadnych komplikacji, podwórkowych nut i tym podobnych. No i tylko 12,5% alkoholu. Kupiłbym jeszcze. ♥♥+