KOLACJA WIGILIJNA

Wieczór wigilijny, owiany poezją, przywołuje najwięcej wspomnień z dzieciństwa, ale i pełen jest nadziei zawartej w życzeniach, które sobie składamy przy wieczerzy — tej najpiękniejszej, najbardziej uroczystej i wzruszającej rodzinnej uroczystości. Od lat i pokoleń wybaczano sobie przy stole wigilijnym wszelkie urazy, wspominano bliskich, którzy odeszli na zawsze, stawiając często nakrycia „dla nieobecnych”, zapraszając do stołu ludzi samotnych i opuszczonych. O tych prawdziwie pięknych zwyczajach warto pamiętać i dziś, a jeśli ktoś chce wyjść poza ramy wigilii tradycyjnej i jej potraw, może je przecież zmodernizować. Ale jednego zmieniać nie należy — niech przy wigilijnym stole panuje atmosfera rodzinnego ciepła i życzliwości, niech zgodnie z naszymi życzeniami można będzie uwierzyć w szczęśliwsze jutro.

Kiedyś, gdy apetyty naszych przodków były ogromne (nie bez znaczenia był tu przeposzczony mniej lub bardziej sucho okres adwentu), kolacja wigilijna składała się przeważnie z dwunastu potraw.

Kutia — pradawna słowiańska potrawa obrzędowa — była popularna w południowo wschodnich regionach kraju. Składa się ona z ugotowanej pszenicy, utartego maku i miodu. Potraw z maku i miodu na wigilię jest w ogóle wiele, jako ze mak miał zapewniać bogactwo, a miód — szczęście.

Polska wigilia jest nie do pomyślenia bez czerwonego barszczu z uszkami i bez ryby. Jedyna konkurentka barszczu wigilijnego to dziś zupa grzybowa, ale była jeszcze trzecia — zupa migdałowa, kiedyś bardzo popularna, obecnie zupełnie już zapomniana. Przypomnę ją w przepisach. Rybę podajemy przeważnie w galarecie i z wody lub smażoną.

W deserach wigilijnych możemy sobie pozwolić na większą różnorodność i fantazję. Wprawdzie tradycyjną wieczerzę kończył kisiel z żurawin lub kompot z suszonych owoców i chociaż polecam je gorąco —  jako desery niezwykle zdrowe — proponuję coś „dorzucić” z kuchni innych narodów. Mają one tez swoje tradycyjne potrawy, nieraz bardzo smaczne, aczkolwiek wigilię świętują znacznie skromniej niż my. Wśród wypieków bożonarodzeniowych, podawanych też na kolację wigilijną, prym wiodą makowiec i piernik. Już samo ich przyrządzanie stwarza atmosferę świąteczną: obieranie migdałów, rozgrzewanie miodu, ucieranie maku, a potem zapach piekącego się ciasta rozchodzący się po całym mieszkaniu. Piernik piec można na kilka dni przed świętami.

Nie mogę pominąć tez sprawy dekoracji wigilijnego stołu. Niezależnie czy zapraszamy kogoś, czy jesteśmy wyłącznie w gronie najbliższych, stół powinien być nakryty najpiękniej, jak tylko umiemy, jak tylko nas stać. Niech znajdzie się na nim najlepszy, ten najbardziej szanowany obrus, najpiękniejsza porcelana, świąteczne i starannie na tę okazję odczyszczone sztućce, chowane najgłębiej półmiski i salaterki. Jest to wieczór jedyny i niepowtarzalny.

Pięknie wygląda stół cały w bieli, talerze dyskretnie pozłacane lub posrebrzane, ale doskonale tez prezentuje się obrus z szarego płótna haftowany w jednym kolorze, a na nim porcelitowa zastawa brązowa lub zielona.

Bardzo elegancko wyglądają półmiski, salaterki, ozdobne patery i nawet talerze z drewna, do śledzi i ryby podajemy wtedy małe i większe talerze ze szkła przezroczystego lub lekko przydymionego; sztućce z trzonkami drewnianymi lub z kości będą pięknie uzupełniały naszą zastawę.

Jeśli mamy dość duży stół i możemy sobie pozwolić na świece, koniecznie je postawmy. Coraz częściej spotyka się tez w kwiaciarniach piękny czerwony kwiat — poinsetię, inaczej gwiazdę adwentową, stanowiący odpowiednią dekorację wigilijnego stołu. Ale jeśli i tego wszystkiego nie mamy, wystarczającą ozdobą będą gałązki jedliny, kilka pozłacanych orzechów, czerwonych jabłek lub nawet zwykłych szyszek.