Przyjęcie – Kolacja „siadana”

Przyjęcie – Kolacja „siadana” – Na taką kolację liczba zaproszonych gości powinna być ściśle uzależniona od wielkości stołu. W czasach, kiedy naprawdę niewiele osób ma jadalnię w starym stylu, gdzie czołowe miejsce zajmuje duży rozkładany stół, o normalnej, przystosowanej do potrzeb jedzących wysokości, trzeba tę sprawę dokładnie przemyśleć. Nie ma bowiem nic gorszego niż siedzenie na zsuniętych krzesłach z dostępem do maleńkiego tylko skrawka stołu, przeładowanego półmiskami i salaterkami, a chęć usłużenia sąsiadce kończy się przewróceniem kieliszka czy lądowaniem sosu na kolanach. Taka sytuacja wywołuje skrępowanie, nie ma mowy o swobodnej rozmowie, a przy bardziej skomplikowanych „operacjach” (ryba, drób) nieuchronnie zapada głębokie milczenie, spowodowane skupieniem w tej dość kłopotliwej, niezawinionej przecież przez gości sytuacji. Byłam parokrotnie uczestnikiem takiej kolacji i, mimo całej sympatii dla gospodarzy, nie zachowałam miłych wspomnień.

Jeszcze gorzej, jeśli mamy do dyspozycji tylko niski stół, typu ława, tak bardzo rozpowszechniony w kompletach mebli wypoczynkowych. Podejmowanie w takich warunkach gości normalną kolacją, na którą składają się i przekąski, i dania ciepłe, sałaty i jeszcze deser — jest doprawdy zaprzeczeniem gościnności. Na wygodnych wprawdzie, ale niskich, fotelach nie można siedzieć przy jedzeniu, gdyż pozycja, jaką w nich przyjmujemy, nie pozwala na krajanie czy sięganie do półmiska. Przysłowiowe już „kolana pod brodą” są zaprzeczeniem estetyki i jakiejkolwiek wygody, nie mówiąc już o uciążliwym uczuciu uciskania żołądka przez kilka godzin. Oszczędźmy tego naszym gościom.

No tak, ale jeśli mamy tak właśnie urządzone mieszkanie, to czy już nigdy nie możemy zaprosić większej liczby gości? Oczywiście, że możemy, ale ten typ kolacji czy obiadu nie wchodzi w rachubę. Może to być natomiast podwieczorek, na który podamy tylko coś małego, np. w kokil-kach, może to być koktajl nie wymagający przecież żadnych potraw oprócz małych przekąsek na jeden kęs. Można podać wreszcie jedzenie w kuchni — jeśli chociaż tu mamy solidny stół i jest to pomieszczenie estetycznie urządzone — a na kawę i deser przejść do pokoju wypoczynkowego.

Wariant kuchenny nie cieszy się jeszcze popularnością z różnych względów. Główne minusy to przede wszystkim zła wentylacja, lekki bałagan spowodowany ostatnimi przygotowaniami, pieczeń „dochodząca” w piecyku itp. Pamiętajmy jednak, że ze wszystkiego można zrobić jak gdyby program: zapraszamy przecież przyjaciół i sądzę, że właśnie bardzo miłym widokiem dla wszystkich będzie rumieniąca się apetycznie za przezroczystymi drzwiczkami piekarnika kaczka czy gęś, obracające się rożenka z szaszłykami czy mieszana na oczach wszystkich sałata. Oczywiście w kuchni musi panować idealny porządek, a stół powinien być szczególnie starannie nakryty.

Kolację zaczynamy od podania zimnych przekąsek. Mogą to być: ryby, zimne mięso i sałatki z pikantnymi dodatkami, jak pikle, oliwki, grzybki, marynowana papryka. Jeśli nie stronimy od alkoholu — dobrze oziębiona wódka lub domowe nalewki. Do dań ciepłych podajemy raczej wino (o wiele lepiej harmonizuje z jedzeniem), a do bardzo określonych potraw, np. z kuchni czeskiej czy niemieckiej — także piwo. Powinny jednak tu decydować indywidualne gusty naszych przyjaciół, zarówno w wyborze trunków, jak i potraw. Wiadomo, że każda z pań domu, a nawet i panów, ma swoje popisowe danie i najczęściej goście przychodzą z nadzieją, że nim właśnie zostaną podjęci. Nie znaczy to, że nie można wprowadzić kilku nowinek, przepisów świeżo przywiezionych z wakacyjnych podróży lub wynalezionych w nowej książce kucharskiej. Jeśli mam jednak służyć radą — warto nową potrawę choć raz przedtem wypróbować. Wiadomo, przepis przepisowi nie równy, a eksperymentowanie w ostatniej chwili służy tylko hazardzistom.

Zasadą dobrze skomponowanego menu powinna być zawsze rozmaitość. I tak, jeśli dajemy na przystawkę rybę w galarecie, to nie powinna ona wystąpić jako danie gorące, jeśli — sałatkę z drobiu, to już nie kaczkę pieczoną itp Do wyjątków należą kolacje pomyślane jako „utwór na jedną nutę”, np. pstrąg we wszystkich możliwych postaciach czy kaczka na siedem sposobów, ale jest to już wyższa forma wtajemniczenia, wymagająca maestrii ze strony gospodyni, a wyrafinowania smaku ze strony gości.