Specialite de la maison redaktora Daniela Passenta
(proporcje na 4-5 osób)
…Jest to potrawa rewelacyjnie prosta w przyrządzaniu, a jednocześnie tak zaskakująca, że w czasie jedzenia trudno domyśleć się, jakie są jej niektóre składniki:
1 kurczę, 1,5 l świeżego mleka, 10 dag masła lub margaryny, 8-10 sztuk ziemniaków, 1 główka czosnku, 6 cebulek-dymek lub 3 średnie cebule, 1 łyżka stołowa curry, sól, cukier, pieprz
Cebulę i czosnek obrać i posiekać, ziemniaki obrać i pozostawić w całości. W głębokim garnku rozpuszczamy masło (lub margarynę), wrzucamy posiekaną cebulę i czosnek, po czym zarumieniamy na złoty kolor. Kiedy cebula jest złotawa, wkładamy kurczaka w całości lub podzielonego na cztery części i krótko go obsmażamy. Po chwili dodajemy ziemniaki i całość zalewamy mlekiem prosto z butelki, tak żeby przykryło zawartość garnka. Wsypujemy łyżkę curry, małą łyżeczkę cukru i soli i gotujemy na niezbyt wielkim ogniu ok. 45 minut do 1 godziny. Gotowanie należy zakończyć, kiedy kurczak jest już miękki, a ziemniaki jeszcze nie rozgotowane. Udaje się to zawsze, kiedy mamy ziemniaki jednego gatunku, ale nawet jeśli niektóre ziemniaki się rozpadną — efekt nie będzie zmarnowany. Podaje się na stół w garnku lub w wazie z łyżką wazową. Na pierwsze danie spożywamy ze smakiem rosół z kurczaka i mleka, dość zawiesisty, żeby go pić bez dodatków, ale można dodać słone paluszki, łazanki a nawet lane kluski. Na drugie danie mamy kurczaka z ziemniakami ugotowanymi w mleku i curry. Do tego sałata lub łagodna jarzyna na zimno, np. szparagi (po pikantnym rosole nie będzie amatorów na ostre dodatki). Sprawdziłem wielokrotnie, że potrawa ta wywiera wrażenie na gościach. Nikt nie zgaduje, że rosół, to po prostu mleko. A gdy biesiadnicy dowiadują się, że główną przyprawą jest curry — rozmowa schodzi na dalekie kraje Azji, na „co oni tam jedzą i czy to prawda, ze węzę są jadalne”, co daje gwarancję ożywionej konwersacji przy stole. Ta zaś jest ambicją każdego gospodarza, gdyż nic tak nie psuje jedzenia jak nuda.
Przepis na kurę w curry pochodzi ze sfer hinduskich w^Wietnamie. Jest to potrawa wysoce kosmopolityczna, gdyż ani ziemniaki, ani mleko, ani curry nie nalezą do jadłospisu wietnamskiego. Wszystko są to składniki importowane. Jesteśmy więc w sytuacji o wiele lepszej, gdyż brakuje nam tylko… nazwy. Potrawa ta nie ma nazwy. Nie mogę jej dać mojego imienia, choć przynajmniej w ten sposób mógłbym trafić do historii. Nie jestem niestety twórcą tego przepisu, a tylko ogłaszam go w kraju, jak kiedyś królowa Bona jarzyny znane jako włoszczyzna.
PS. Ostrzegam, ze plama z powyższej potrawy na obrusie nie daje się wywabić za żadne skarby!