Jakiś czas temu robiliśmy zakupy z gatunku tych „na cały tydzień”. Między regałami sklepu trafiliśmy na hostessę częstującą chipsami nieznanej nam marki: „Przysnacki”. Okazały się nawet ciekawe, więc postanowiliśmy zaopatrzyć się w kilka paczek i opisać wrażenia.
„Przysnacki” wypuściła firma Intersnack, do tej pory znana nam bardziej ze sprzedaży prażynek i chrupków oraz orzeszków Felix. Do degustacji wybraliśmy trzy spośród sześciu smaków chipsów (takie akurat były dostępne): rozmaryn, cebulkę oraz szynkę. Pozostałe trzy to papryka, boczek i czosnek. Dwa ostatnie są sprzedawane jako chipsy karbowane.
Rozmaryn. Lekkie rozczarowanie. W składzie chipsów znajduje się właśnie rozmaryn oraz tymianek, ale nie czuć ich ani zapachu, ani smaku. Dopiero gdy napakujemy sobie do buzi kulka chipsów poczujemy delikatny ziołowy posmak. To, co niestety czuć najmocniej, to smak ziemniaka z olejem. Chipsy są dość mało słone, choć lekko pikantne.
Zielona cebulka. Chipsy pachną cebulką w proszku, którą faktycznie czuć w smaku, zawierają także pietruszkę. Są nieco bardziej słone, a ich smak nie dominuje nad smakiem ziemniaka. Wyczuwalny jest także smak sproszkowanych pomidorów, dodanych dla podrasowania koloru.
Wiejska szynka. Te chipsy mają silny posmak wędzonki, prawdę mówiąc bardziej przypominają smak boczku, aniżeli szynki. Są mało słone, ale ich smak jest bardzo wyraźny, dobrze jest je jeść w małych porcjach.
Dominik: Miłośnikom napitków chmielowych odradzam wersję szynkową. Smak wędzonki jest tak silny i tak długo utrzymuje się w ustach, że przyćmi, albo przynajmniej wypaczy smak piwa. Znacznie lepszym wyborem byłaby tu zielona cebulka.
Myślę, że warto także dodać trzy słowa o składzie i kaloryczności. Mieliśmy nadzieję, że kupione chipsy są „zdrowsze” niż większość dostępnych na rynku marek, jednak po rzuceniu okiem na tabelę wartości odżywczych zmieniliśmy zdanie. W 100g chipsów znajdziemy dokładnie to samo, co u konkurencji, czyli 35g tłuszczu (dla porównania, paprykowe Lay’s mają 30g), 48g węglowodanów, 1,8-2g soli i około 60g białek. Kaloryczność takiej przyjemności to absolutnie niewyróżniające się na tle konkurencji 542-544 kcal.
Składniki są względnie niezłe, w większości można je znaleźć bez zaglądania do podręcznika chemii. Jasne, nie unikniemy takich rzeczy jak „aromat naturalny”, czy „przyprawa” (cokolwiek by to było), a w wersji szynkowej oczywiście znajdziemy aromat dymu wędzarniczego (stąd ten posmak wędzonki, nawiasem mówiąc), ale barwnikiem jest już ekstrakt z papryki (E160c – ale nie ma co panikować, to naturalny ekstrakt, do tego nawet korzystny dla zdrowia, choć nieco pikantny w smaku), a tylko w wersji cebulowej mamy wprost podany wzmacniacz smaku w postaci glutaminianu sodu. Wszystkie paczki zawierały natomiast ekstrakt z drożdży, a więc taki zdrowszy wzmacniacz smaku, niewymagający oznaczenia symbolem E. Tłuszcz to, jak to w chipsach zazwyczaj bywa, olej palmowy – tani i niezdrowy ze względu na dużą zawartość kwasów tłuszczowych nasyconych. Ale akurat po tłuszczu i tak spodziewaliśmy się najgorszego, więc zaskoczenia nie ma.
Podsumowując, Przysnacki czterech liter nie urywają i za wyjątkiem tych o smaku wiejskiej szynki, nie mają tak wyraźnego smaku jak chipsy najbardziej popularnych marek dostępnych na naszym rynku. Ale jeśli kupiliśmy je jako dodatek na imprezę, spokojnie spełnią swoją rolę.